Święta - pierwszy raz od dawna czuje, że były spędzone prawie idealnie, w rodzinnych gronie, bez kłótni i sporów. Mam wrażenie, że odpoczęłam, choć zawsze jest jednak jakiś niedosyt tego wszystkiego.
Nie układa mi się w sprawach sercowych, nie mogę poznać kogoś i po prostu być z nim.
Wszystkie moje związki kończą się tak samo.
Ostatni zakończył się przed świętami - mieliśmy być w zgodzie - ale nawet nie odpisał, w momencie w którym złożyłam, mu życzenia. Nie powiem że go kochałam, bo tak nie było i tak nie jest.
Ale jednak mi na nim zależało... Jednak teraz widzę, że nie jest to osoba odpowiednia.
Mogę mieć kogoś kto będzie mnie szanował i dla kogo będę coś znaczyć.
Studia - całkiem dobrze, choć niektóre (małe zaległości) wywołują u mnie bardzo duże wyrzuty sumienia.
Dieta i Pro Ana...
Nie odchudzałam się i jadłam wszystko. Jakoś nie umiałam z tym walczyć. Myślałam, że uda mi się zaakceptować moją wagę i kilka kilogramów więcej - ale to chyba tylko w tedy kiedy jestem z kimś.
A teraz jestem sama i niestety nie dam rady. Ważę 52 kg, czuje się jak prosie, wyglądam jak olbrzym. Wielkie masywne uda. Lekko wystająca oponka i przede wszystkim miseczka D.
To wszystko przez antykoncepcje z której teraz chyba nie zrezygnuje - bo przynajmniej mam okres regularnie.
Ale nie mogę jeść. Po prostu nie umiem. Jem albo dużo i wszystko albo nic.
Wolę wyglądać pięknie i czuć się idealnie nie jedząc nic.
Wiem, po tym czasie, że liczę się tylko ja i to ile z siebie dam.
Wszystko zależy ode mnie i dlatego, wracam do tego co było - czyli do idealnej figury.
